Otrzymaliśmy już grunt pod dalszą pracę. Teraz pomyślcie chwile i zastanówcie się nad pewna sprawą – jak ma wyglądać wasz zestaw? Widzicie oczyma wyobraźni taki obrazek? Na pewno. A teraz zastanówcie się jak go stworzyć. Co zrobić najpierw? Oczywiście zasada budowy zestawu do bata jest bardzo prosta. To co jest na żyłce bliżej szczytówki zakłada się jako pierwsze. Najbliżej znajduje się spławik, i to jego zakładamy na początek.
Jeśli wasza bojka ma ucho na górze to żyłka wędruje najpierw przez nie. Niektóre spławiki mają rurki w korpusie i to przez nie przewleka się linkę. Dalej trafiamy na przeszkodę w postaci kila, czyli dolnej części spławika w postaci pręcika z włókna szklanego, węglowego czy też drutu stalowego. Do montażu używa się silikonowych wężyków. Uwaga! Nie stosujcie wędkarskiego igielitu! Chyba, że łowicie żyłkami od 0,18mm w górę. Do cienkich batowych żyłek po prostu się on nie nadaje. Niszczy je, kaleczy, „filcuje”. Warto zainwestować i kupić specjalne silikonowe wężyki. Jeśli ktoś wędkuje na igielitach, to niech spróbuje silikonu. Gwarantuję, że nie wróci do starych nawyków. Jest po prostu wygodniej i znacznie pewniej.
Wężyki tniemy na 4-5mm fragmenty i nawlekamy na żyłkę. Następnie wciskamy je na kil spławika. Ja najczęściej stosuję po 3 kawałki.
Obciążenie i cięcie
Aby spławik pokazywał nam w przyzwoity sposób brania ryb należy go obciążyć. I tutaj tkwi sekret owego roboczego odcinka montażowego. Kurcze, ale go nazwałem, jakby to było nie wiadomo co.
Jeśli zaplanowaliśmy nawleczenie np. 3g oliwki to pod spławikiem proponuję dać gumowy stoper, potem nawlec oliwkę i pod niż dać jeszcze jeden stoper. Od góry aby obciążenie za bardzo nie jeździło po żyłce, od dołu aby nie tłukło o niżej zamontowane śruciny czy style. Dalej zakładamy resztę ciężarków jakie mamy zaplanowane do spławika odpowiedniej wyporności. Nie zaciskamy go mocno na lince. Trzeba to zrobić dość delikatnie. Sprawdzamy czy bojkę odpowiednio wyważyliśmy. Ja używam 5l butli z wodą. Jeśli wszystko jest ok. to podciągamy spławik w górę po żyłce. To samo robimy z obciążeniem uważając aby go nie ściągnąć. Dopiero teraz po ustawieniu na pozycje można docisnąć śruciny.
Fragment roboczy był nam po to, aby nie uszkodzić linki głównej roboczej, którą przecież łowimy.
Teraz należy obciąć nadmiar żyłki. Trzeba to zrobić w odpowiedniej odległości od końca dolnika. Zależy to od długości wędki oraz przewidywanego przyponu. Kij podczas holu i podnoszenia mniejszych ryb (większe się podbiera) wygina się, powodując obniżenie się wyjściowego punktu położenia haczyka względem dolnika. Mówiąc prosto, może się zdarzyć, że gdy zestaw będzie miał identyczną z kijem długość, to ryba podnoszona, znajdzie się na wysokości naszych kolan, a nie brzucha, gdzie będzie akurat dolnik. Spowodowane jest to ugięciem się wędki. Połowicie, lepiej zrozumiecie.
Osobiście stosuję najczęściej przypony około 25-30cm. Dla przykładu w moim 6-cio metrowy bacie zostawiam sobie 15cm wolne od początku dolnego segmentu kija, potem idzie przypon, załóżmy 25cm, połączony pętelkami z żyłą główną. W sumie więc do żyłki głównej mam 40cm od początku. I na taką właśnie wysokość muszę obciąć sobie linkę. Należy ją zakończyć pętelką, taką jak do mocowania zestawu na tulejce przy szczytówce.
Nie jest to trudne, tylko ja trochę namieszałem. Zaczniecie majstrować, to dobierzecie sobie odpowiednią dla Was i Waszego kija konfigurację.
Przypon dobra rzecz.
Przypon to odcinek żyłki z haczykiem z jednej i pętelką do łączenia z żyłką główną z drugiej strony. Wykonuje się go z linki cieńszej niż główna, o czym pisałem w cz.1. Zrobić przypon, prosta sprawa, trzeba się jednak nauczyć wiązać haczyk (rysunek), a pętelkę już poznaliście.
Jak połączyć zestaw z przyponem pokazuję na kolejnym rysunku.
I to w sumie byłoby na tyle. Tak wygląda domowy montaż zestawu. Nie jest to trudne, prawda?